Wywiad z Maćkiem Cieślakiem - wokalistą i gitarzystą grupy Ścianka:

Jacek Osadnik (magazyn City): Wasz poprzedni bardzo ambitny artystycznie album "Dni wiatru" odniósł sukces komercyjny (ponad 9 tysięcy sprzedanych egzemplarzy), jednak nie poszły za tym propozycje koncertowe dla zespołu. Czy to spowodowało iż na nowej płycie skierowaliście się w stronę piosenek, które mogą być bardziej przyswajalne dla szerszej grupy słuchaczy jak i na większych koncertach plenerowych?

Maciek Cieślak: Niestety po "Dniach Wiatru", kiedy potencjalnie mieliśmy bardzo dobry okres na granie, oddaliśmy kwestie koncertowe pewnemu bardzo znanemu managementowi lub inaczej managementowi pewnej bardzo znanej grupy, którzy nas totalnie olali i załatwili nam wciągu pół roku dwa grania. Czekali co wskoczy samo do kieszeni, a nie ruszyli dupy, telefonu żeby coś załatwić. Teraz działamy sami - sprawy wziął w ręce Jacek Lachowicz- nasz klawiszowiec - i już w samym październiku mamy około 20 koncertów. Co do albumu to jego brzmienie nie jest związane z tym, że chcemy by kochały nas tysiące ludzi. Zdecydowaliśmy się nagrać bardziej piosenkową płytę bo taki był klimat w zespole. Chcieliśmy nagrać coś innego. O ile "Dni wiatru" były bardzo introwertyczne, to ta płyta jest lżejsza. Nie znaczy to jednak że wymyślaliśmy utwory pod tym kątem, część piosenek zostało odkurzonych z naszego archiwum. Powstały już dawno temu na próbach - w pierwszych czterech latach istnienia zespołu Ścianka. Tylko dwie piosenki na płycie "Białe wakacje": "The Hill" i "Harfa Traw" są świeżymi kompozycjami.

Jacek Osadnik (magazyn City): Zarówno nową jak i poprzednią płytę sam nagrywałeś i produkowałeś. Czy nie myślałeś o tym, że może lepiej aby ktoś z boku spojrzał na waszą muzykę i zajął się produkcją płyty?

Maciek Cieślak: Producent jest potrzebny gdy grupa nie wie o co jej chodzi i trzeba jej pomóc. My zawsze wchodzimy do studia z wypracowaną wizją brzmienia naszych nagrań. Nam producent nie jest potrzebny, a co do samej realizacji dźwięku to bardziej opłaca się nagrywać we własnym studio, gdyż w Polsce cena za godzinę przebywania w dobrym studiu nagraniowym przekracza 100 PLN. Poza tym kiedyś nagrywaliśmy w tak zwanym profesjonalnym studiu. Może z racji tego, że dopiero zaczynaliśmy i nikt nas nie znał, realizator zrobił wszystko na odwal się. Materiał do niczego się nie nadawał, a my zraziliśmy się do powierzania nagrywania naszych płyt w ręce obcych osób.

Jacek Osadnik (magazyn City): A czy to nie jest tak, że pracując we własnym studiu nagrywacie trzy razy dłużej jedną piosenkę bo poczucie posiadania niekończącego się czasu rozleniwia Was?

Maciek Cieślak: No jasne, rozleniwia;. podczas nagrywania tej płyty połowę czasu przeznaczyliśmy na ćwiczenie techniki futbolowej w ogródku, oczywiście niezbędnej dla uzyskania właściwego brzmienia. Z drugiej strony jednak mając własne studio, nagrywa się wtedy kiedy się chce, nawet w nocy.

Jacek Osadnik (magazyn City): Wiem, że album "Dni wiatru" nagrywaliście bardzo długi czas. Jak długo przebiegała praca nad płytą "Białe wakacje"?

Maciek Cieślak: Tym razem pracowaliśmy dużo krócej bo materiał był dużo prostszy do miksowania. Poza tym kupiłem np. analogowy magnetofon 16-śladowy na półcalową taśmę, który sam z siebie dawał tak dobre brzmienie, że nie trzeba było tyle siedzieć nad dźwiękami aby dobrze zabrzmiały. Wystarczy go dobrze ustawić. Ogólnie myślę, że powstała fajna płyta, z której jesteśmy bardzo zadowoleni.

Jacek Osadnik (magazyn City): Część waszych tekstów jest w języku polskim, część w języku angielskim. Czy nadal nie potraficie się zdecydować w którym z tych języków chcecie śpiewać?

Maciek Cieślak: Z pewnością lepiej byłoby śpiewać po polsku, ale jakoś tak naturalnie część numerów powstaje po angielsku i potem już ich nie tłumaczymy.

Jacek Osadnik (magazyn City): Wytłumacz proszę dlaczego tytuł płyty brzmi "Białe wakacje". Czy ta piosenka znajdująca się na płycie jest najważniejsza?

Maciek Cieślak: Tytuł tej piosenki wyznaczał klimat płyty. Białe wakacje to takie miejskie wakacje, wakacje pod białym niebem. Troszeczkę zagubione, troszeczkę nieokreślone. Dużo wolnego czasu, z którym nie wiadomo co zrobić.

Jacek Osadnik (magazyn City): Przyznam że wasz ostatnio koncert na Śląsku - w Mikołowie - zawiódł mnie. Spodziewałem się piosenek, a otrzymałem półtoragodzinny schematyczny psychodeliczny jazzgot. Czy po tej płycie - bardziej piosenkowej, wasze koncerty będą wyglądać inaczej?

Maciek Cieślak: Koncerty gramy bardzo różne i tak naprawdę to klimat każdego zależy od publiczności, naszego samopoczucia itd. Nie robimy sobie rozpisek, tylko zaczynamy od trzech zaplanowanych utworów a reszta przychodzi sama albo nie przychodzi, jeśli coś jest nie tak.

Jacek Osadnik (magazyn City): Między "Dniami wiatru" a "Białymi wakacjami" gościnnie nagraliście płytę z Arturem Rojkiem i Mietallem Walusiem czyli Lenny Valentino. Jak wspominacie tą współpracę?

Maciek Cieślak: Bardzo fajne wydarzenie. Spotkaliśmy się z Arturem i Mietallem aby zrobić coś razem, zrobiliśmy i myślę, że efekt końcowy jest bardzo dobry. Nie zakładaliśmy wspólnie zespołu, tylko zrobiliśmy razem jedną, jednorazową rzecz.

Jacek Osadnik (magazyn City): Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia 3 października na koncercie w Katowicach.

I to był już koniec. wróć zatem do początku <<


.........nowości....historia....dyskografia....wywiady....koncerty....galeria....dźwięki....forum.........