Najważniejszy jest klimat - rozmowa z Maciejem Cieślakiem, gitarzystą zespołu Ścianka:

Jacek Gzyl: Ile masz lat?

Maciek Cieślak: 33...

Jacek Gzyl: To znaczy, że w 1968 r. jeszcze nie było Cię na świecie. Tymczasem Wasza nowa płyta - "Białe wakacje" - jest wyrazem wielkiej fascynacji muzyką psychodeliczną, która właśnie wtedy przeżywała swój rozkwit. Skąd upodobanie do takich staroci?

Maciek Cieślak: Dla mnie psychodelia to esencja każdej muzyki, która polega na osobistym odbiorze otaczającego nas świata. Przejawia się w różnych postaciach - można ją usłyszeć w nagraniach The Beatles i Pink Floyd z późnych lat 60., ale także w tych bardziej pokręconych utworach Toma Waitsa czy w muzyce poważnej. To coś ulotnego - klimat, barwa, nastrój.

Jacek Gzyl: Większość utworów na waszej nowej płycie brzmi tak, jakby były one nagrane co najmniej 35 lat temu - jak Wam udało się uzyskać ten efekt?

Maciek Cieślak: Nie przepadamy za nowoczesnymi brzmieniami. Stare nagrania mają więcej wdzięku. Dlatego od wielu lat kompletujemy sprzęt analogowy. "Białe wakacje" nagrywaliśmy na szesnastośladowym magnetofonie szpulowym, używając dwucalowej taśmy. Zupełnie zrezygnowaliśmy z obróbki cyfrowej materiału i użycia komputera.

Jacek Gzyl: Skąd wzięła się ta moda na analogowe brzmienia?

Maciek Cieślak: Kiedyś wszystkim wydawało się, że cyfrowa technika nagrywania dźwięku jest bardziej precyzyjna, eliminuje szumy itd. Z czasem okazało się, że nie jest ona zupełnie przeroczysta i nie redukuje zniekształceń do końca. Tymczasem technika analogowa znacznie wzbogaca dźwięk, dodaje harmonii i lepiej nasyca brzmienie. Nic dziwnego, że didżeje od lat grają z winyli. Teraz również muzycy wracają do analogów.

Jacek Gzyl: Kiedy rozmawiałem z Mateuszem Rychlickim z Kristen o tym, jak produkowałeś ich płytę "Stiff Upper Worlds", wspominał że wyciskałeś z nich siódme poty, zmuszając do kolejnego powtarzania nagrań w celu osiągnięcia satysfakcjonującego Cię efektu. Czy ze swoim zespołem pracujesz podobnie?

Maciek Cieślak: Nagrywając ze Ścianką jestem jeszcze bardziej zdeterminowany. Bywa, że rejestrujemy piętnaście wersji danego utworu, z których wybieramy ostatecznie jedną. Nie chodzi tu wcale o jak najlepsze wykonanie piosenki, tylko o uzyskanie w niej odpowiedniego klimatu. Czasem okazuje się, że najciekawsza jest ta wersja, którą zarejestrowaliśmy jako pierwszą. Staramy się unikać pośpiechu - "Białe wakacje" nagrywaliśmy aż pięć miesięcy.

Jacek Gzyl: Kiedy powstały kompozycje, które trafiły na album?

Maciek Cieślak: W ciągu ostatnich piętnastu lat. Riff gitarowy najstarszego, tytułowego utworu, wymyśliłem w połowie lat 80. Na płytę wybraliśmy te kompozycje, które pasowały do siebie pod względem klimatu - chcieliśmy, aby ułożyły się one w pewną logoczną całość. Hasłem porządkującym materiał był tytuł albumu - "Białe wakacje" - i skojarzenia, które on wywoływał: lato w mieście, białe światło, zawieszenie, rozleniwienie.

Jacek Gzyl: Na singlu towarzyszącym albumowi znalazły się dwa utwory eksperymentalne - brzmią one zupełnie jak elektroniczny ambient.

Maciek Cieślak: Kilka utworów z naszej poprzedniej dużej płyty - "Dni wiatru" - było utrzymanych w podobnym stylu - z tym, że podszyte były one pewnym niepokojem. Tutaj postanowiliśmy całkowicie wyluzować - stąd ten odprężony klimat. Być może tak właśnie będzie brzmiała kolejna płyta Ścianki.

Jacek Gzyl: Podobno w ogóle nie słuchasz muzyki w domu - czy to dlatego, że nie chcesz "nasiąknąć" obcymi wpływami?

Maciek Cieślak: Nie... chociaż owszem, jakieś dwanaście lat temu miałem taki okres, kiedy chciałem całkowicie odizolowac się od dźwięków wymyślonych przez innych arystów. Ale to minęło. Swój domowy sprzęt wyniosłem do studia, bo tam był bardziej potrzebny. Ponieważ cały dzień mam kontakt z muzyką - sam gram i produkuję nagrania innych wykonawców - w domu wolę poczytać książkę.

I to był już koniec. wróć zatem do początku <<


.........nowości....historia....dyskografia....wywiady....koncerty....galeria....dźwięki....forum.........